Konferansjer to wsparcie i lokomotywa eventu

Eventy
Rozmowa z Szymonem Wujewskim, właścicielem agencji konferansjerskiej Enjoy.

Jak zaczęła się Pana przygoda z pracą konferansjera?

POLECAMY

Na pierwszym roku studiów z moim ówczesnym wspólnikiem założyliśmy firmę. Zaczynaliśmy od całościowej organizacji wydarzeń, połączonej z działem konferansjerskim. Później nasze drogi się rozeszły, a ja postanowiłem postawić na specyfikację branżową i tak powstała agencja konferansjerska Enjoy. Bardzo sobie cenię doświadczenia organizacyjne, bo pozwalają mi lepiej odpowiadać na potrzeby event managerów. Wiem, czego potrzebują. Wiem również, w jakich obszarach mogę pomóc, a gdzie nie przeszkadzać (śmiech).

Na czym polega praca konferansjera? Co jest największym wyzwaniem?

Nie da się streścić tego w jednym zdaniu. Każdy ma swoją filozofię, natomiast filary, na których zbudowałem agencję, opierają się na kilku fundamentach. Prowadzący to niezwykle ważny element każdego spotkania, który może wynieść je do gwiazd, albo popsuć dokumentnie. Jednak najważniejsze, żeby prowadzący faktycznie był leaderem, a nie lektorem, który odczyta wszystko z kartki. To on wychodzi przed publiczność, biorąc na siebie całą odpowiedzialność za to, co w danej chwili dzieje się na scenie. Event manager przygotowuje dobry grunt, podstawy, dba o wszystko przed rozpoczęciem wydarzenia, dopina. I w zasadzie powinno być tak, że w momencie kiedy konferansjer wchodzi na scenę, event manager powinien móc iść na zasłużoną kawę. Oczywiście mocno skracam, jednak generalnie o to chodzi. Konferansjer to wsparcie i lokomotywa eventu, która ma pociągnąć cały zestaw.  Doświadczenie sceniczne pomaga, jednak nie można dać się zwieść – do każdej imprezy należy się wcześniej przygotować. Zazwyczaj prosimy naszych klientów o brief, scenariusz i wszelkie założenia imprezy. Nawet jeśli klient przygotowuje nam gotowy scenariusz, nie zwalnia to z potrzeby poszperania, zajrzenia głębiej w tematykę. Daje to lekkość, możliwość riposty czy zwykłego uatrakcyjnienia przekazu. Ponadto, każde materiały przerabiamy dokładnie pod siebie – opracowujemy teksty, stosujemy swoje oznaczenia, formaty – wówczas możemy bez wczytywania się, rzucając zaledwie okiem, wiedzieć, gdzie jesteśmy w scenariuszu. Reasumując – każdy konferansjer powinien przede wszystkim lubić ludzi. Ja lubię zwyczajnie rozmawiać – nie tylko w pracy – w autobusie, pociągu, w kolejce do kasy. To jest cecha podstawowa, taki spiritus movens tej działalności. Na drugim miejscu jest profesjonalizm. „Zabawa” w branży eventowej odnosi się tylko do gości. My możemy kochać tę pracę, jednak to praca, a ta jako wartość powinna być wykonywana na odpowiednim poziomie - od pierwszego maila z klientem do wręczenia faktury. Staram się utrzymywać odpowiednie standardy, zarażać nimi zespół. Trochę podglądam od strony sprzedażowej rynek w USA. Co by mówić, w sprzedaż są nieźli (uśmiech). Trzecie to połączenie rzemiosła z odrobiną talentu, czyli przygotowanie, elokwencja, poprawna polszczyzna i (super, jeśli ma się je na koncie) szkolenia kierunkowe. To pomaga, jeśli ktoś nie jest z wykształcenia aktorem. A co jest największym wyzwaniem? Chyba to, żeby z każdej realizacji zadowoleni byli nie tylko klienci, ale także my, konferansjerzy. Lubię mieć satysfakcję z dobrze wykonanej pracy.

Co jest Pana największym osiągnięciem? Które wspomnienia przywołują szczególny uśmiech na twarzy?

Przez kilkanaście lat w branży zebrało się ich kilka (uśmiech). Z uwagi na ciągłą potrzebę rozwoju, która powinna przyświecać każdemu prowadzącemu, dzielę swoją działalność na kilka okresów, w których bywały wzloty i… wzloty (śmiech). Dużą radość, ale też niezły trening kreatywności, dały mi sezony letnie spędzone na plaży, gdzie prowadziło się wydarzenie przez 6 dni przez dwa miesiące, co polecam każdemu początkującemu w tym fachu, ponieważ można wskoczyć o poziom wyżej. Wspólnie z agencją evntową, będącą moim klientem, przeprowadziliśmy kiedyś obłędną akcję prosale dla jednej z galerii handlowych. Biegałem po mieście w specjalnie uszytym stroju Robin Hooda, a sama akcja (w różnych etapach) trwała miesiąc. Zabawa fantastyczna. Mocnym przeżyciem było też wyjście pierwszy raz przed kilkudziesięciotysięczną publiczność z okazji otw...

Pozostałe 70% treści dostępne jest tylko dla Prenumeratorów

Co zyskasz, kupując prenumeratę?
  • 6 elektronicznych wydań,
  • nieograniczony – przez 365 dni – dostęp online do aktualnego i archiwalnych wydań czasopisma,
  • ... i wiele więcej!
Sprawdź szczegóły

Przypisy