Obejrzałam ostatnio ciekawy film przyrodniczy. O polarnych niedźwiedziach, które w związku z topnieniem lodów na ich terenach wykształcają zupełnie nowe nawyki w celu przetrwania. Nie szukają pożywienia na odtajałym lądzie, lecz zaczęły na dużą skalę polować na biełuchy* – czekają na nie w wodzie, a gdy narwale podpłyną, skaczą zwinnie i szybko do wody, jakby ważyły zaledwie kilka, a nie kilkaset kilogramów.
Autor: Eliza Kozica-Kamińska
Dyrektor ds. szkoleń w Idea Profit odpowiedzialna za wdrożenia systemu Horeca Idea do sprzedaży eventów i zarządzania salami w hotelach i restauracjach, właściciel firmy MICE Consulting świadczącej usługi w zakresie zasad budowania relacji, jakości usług, projektowania propozycji wartości oraz w obszarze budowania świadomości marki wśród pracowników. Autorka metodyki Event Design służącej projektowaniu wydarzeń oraz tworzeniu propozycji wartości obiektów hotelarskich w oparciu o Service Design i Design Thinking.
Witamy na nieznanym lądzie, na którym znalazły się działy sprzedaży oparte na home office, chilloucie, slow-motion itp., czyli określeniach, z którymi tak naprawdę nie wiadomo, co zrobić. Zacznijmy bez owijania w bawełnę: czasy sprzed „pacjenta zero” nie wrócą. Jeśli myślicie inaczej, to tylko się łudzicie. Wrócimy do innej rzeczywistości, a to, co zadzieje się teraz, będzie miało kluczowe znaczenie dla dalszej organizacji pracy działów sprzedaży.
Tęsknimy za eventami w formule „twarzą w twarz”. Powrotu do bezpośrednich spotkań, konferencji i imprez integracyjnych chcą zarówno obiekty, jak i sami organizatorzy. Taki jest jeden z wniosków w raporcie z badania „Jak będzie, czyli rynek spotkań w Polsce oczami klientów”.
Wróciliśmy do gry. Stęsknieni, zmotywowani, pełni nadziei – czekamy na gości. My i nasza konkurencja. Mamy zbliżony zakres usług, podobne ceny, komunikujemy się w tych samych mediach i wszyscy zapewniamy klientów o jakości usług, a w tej chwili dodatkowo o bezpieczeństwie. Co się liczy na drodze do pozyskania rezerwacji? Co przekona klienta do tego, by wybrał właśnie nas? Podpowiedź: nie cena.
W poprzednim wydaniu „Biznes Hotel” pisałyśmy o komunikacji z klientem. Nadal zostaniemy w tym obszarze, gdyż zależy nam na zwróceniu uwagi na duże braki i zaniedbania w obsłudze klienta MICE. Wszyscy powtarzają od jakiegoś czasu, że nadciąga kryzys. Mamy trochę wrażenie, jakby z jednej strony na niego czekali, a z drugiej żyli w samozachwycie, że przecież jest tak dobrze. Droga branżo, to ostatnia chwila na pobudkę!
Witamy na nieznanym lądzie, na którym znalazły się działy sprzedaży oparte na home office, chilloucie, slow-motion itp., czyli określeniach, z którymi tak naprawdę nie wiadomo, co zrobić. Zacznijmy bez owijania w bawełnę: czasy sprzed „pacjenta zero” nie wrócą. Jeśli myślicie inaczej, to tylko się łudzicie. Wrócimy do innej rzeczywistości, a to, co zadzieje się teraz, będzie miało kluczowe znaczenie dla dalszej organizacji pracy działów sprzedaży.
Na pomysł tego artykułu wpadłyśmy już kilka miesięcy temu, jeżdżąc od hotelu do hotelu po całej Polsce. Na co dzień szkolimy, wdrażamy i rozmawiamy. Często jesteśmy doradcą, równie często powiernikiem. Jak dobry barman wysłuchujemy, dzielimy się doświadczeniami i nie zdradzamy sekretów. W tych rozmowach dostrzegłyśmy pewną prawidłowość, która dotyczy obiektów różnych pod względem wielkości, lokalizacji, standardu, struktury zespołu sprzedażowego.