Gdy wody zabraknie…

Hotelowy know-how

Mamy wyjątkowy czas. Rozmowy hotelarzy krążą wokół koronawirusa i nowych schematów funkcjonowania w odmiennej rzeczywistości. Tematy mniej naglące schodzą na dalszy plan. Niestety, są one równie ważne i wymagają radykalnych działań, w szczególności w kierunku podnoszenia świadomości społeczności hotelowej.

Susza kojarzy nam się ze spękaną ziemią, wyschniętymi kikutami drzew i notorycznym brakiem deszczu. Mimo że nie mamy tego za oknem, ośrodki badawcze w Polsce potwierdzają stan suszy na wszystkich frontach. Suszy atmosferycznej (z mniejszymi w porównaniu do lat poprzednich średnimi miesięcznymi ilościami opadów), hydrologicznej (gdy zaczyna brakować wody z zbiornikach wodnych) i rolniczej (w przypadku niedoborów wody dla upraw). Naukowcy jednogłośnie twierdzą, że jeśli nie zaczniemy działać już dziś, nasz świat może wyglądać dokładnie jak na wspomnianym wcześniej obrazku. 

POLECAMY

Pierwsze objawy suszy są namacalne – obniżony poziom rzek, zagrożenie pożarowe w lasach (pożar w Biebrzańskim Parku Narodowym), spowolniony czas rozwoju roślin na wiosnę. Pojawiający się na horyzoncie kryzys wynika z naszego nieprzygotowania na zmiany klimatu na Ziemi. Zmierzamy się z sytuacją niewielkiej ilości opadów i wysokich temperatur oraz niewystarczających działań w kierunku zabezpieczenia wody w środowisku. Jak podaje NIK, spośród krajów Unii Europejskiej Polska jest jednym z najbardziej ubogich w wodę. 

Brakuje nam zbiorników retencyjnych, czyli małych i dużych zbiorników wodnych, dzięki którym moglibyśmy zbierać wodę deszczową. Mamy ich zaledwie 100. Zaledwie – gdyż np. w Hiszpanii jest ich 1900. Kiedy w Polsce zbieramy 6,5% wody, w Hiszpanii retencja sięga 45%. Zwiększenie retencji o dodatkowe 100 zbiorników przewidywane jest na rok 2027. Prognozy na poprawę nie są więc zbyt optymistyczne. Światowe przewidywania co do tego zasobu również nie są optymistyczne – ONZ szacuje, że do 2030 r. globalne zapotrzebowanie na wodę zostanie przekroczone aż o 40%. Konsekwencje są trudne do wyobrażenia.  

W chwili obecnej nie przywiązujemy wagi do wody. „Przecież ona jest, więc nic się nie stanie, jeśli zużyje jej się więcej” – tak myśli wielu z nas. Często uważamy to za temat nieistotny i poboczny. Ale skala problemu jest wielka i wciąż za mało i niewystarczająco głośno mówi się o codziennych sposobach przeciwdziałaniu suszy i konsekwencjach braku zmian naszych nawyków zużycia wody. Pośród codziennych wiadomości przekaz ministra klimatu Michała Kurtyki, który namawiał niedawno do oszczędzania wody, nie był w pierwszych wynikach wyszukiwania portali informacyjnych. A szkoda, ponieważ jego słowa mocno wskazywały na potrzebę zmiany naszych dotychczasowych działań i kierunek, jaki powinniśmy obrać. 

„Musimy liczyć się z tym, że będziemy musieli oszczędzać zdecydowanie więcej wody. To kwestia refleksu, żeby zamknąć kran, kwestia edukacji, wrócenia do gospodarskich nawyków, od których zaczęliśmy odchodzić, bo zachłysnęliśmy się konsumpcjonizmem”. I rzeczywiście każdy nasz wybór ma znaczenie. Bo np. brak zastopowania baterii podczas mycia zębów, golenia lub mydlenia rąk to za każdym razem strata 15 l wody, a kapiący kran to nawet 90 l wody tygodniowo. 

Hotele

I choć działania indywidualnych użytkowników wody są ważne, to w największym stopniu za zużycie wody (aż ¾) odpowiada przemysł. Turystyka również ma w tym swój udział – od basenów napełnianych wodą, przez gastronomię (gotowanie, mycie, podgrzewanie jedzenia), dalej zamrożoną wodę do naśnieżenia stoków, nawadnianie pól golfowych, po działania związane z przyjęciem gościa hotelowego. I oczywiście sam gość wykorzystuje wodę – wprawdzie konsumpcja ta wynosi jedynie 1% globalnego zużycia tego surowca, wciąż jednak w skali lokalnej ma to znaczenie. Dla przykładu przeciętny Kowalski zużywa średnio dziennie 150 l wody, natomiast osoba odwiedzająca hotel – aż 400 l. 

Cały obraz nabiera barw, gdy przeniesiemy się do słonecznego kurortu w ciepłym klimacie. Przeciętna wioska turystyczna na wybrzeżu Morza Śródziemnego konsumuje dwukrotnie więcej wody niż ta, do której turyści nie zaglądają. W hiszpańskiej Grenadzie odwiedzający zużywają siedmiokrotnie więcej wody niż stali mieszkańcy. Tym sposobem standardowy jednoprocentowy globalny wskaźnik zużycia wody gwałtownie rośnie. Na przykład na Cyprze wynosi on 4,8%, a na Malcie aż 7,3%.

Doliczyć jeszcze trzeba koszt alternatywnego wykorzystania wody. By wyprodukować kilogram wołowiny potrzeba 14 500 l wody, by „wyhodować” szklankę soku pomarańczowego – 50 szklanek wody, by móc się cieszyć jednym bochenkiem chleba – 462 l wody. Należy mieć zatem świadomość, że każda wyrzucona do śmieci pajda chleba to także wiadro pitnej wody wylane do kanalizacji. 

Nie tylko jedzenie ma swój przelicznik zużycia wody. Wodę używa się też do uszycia bluzki, wyprodukowania nadmuchiwanej piłki, a nawet lotu samolotem. Linie lotnicze również informują podróżnych na temat zmniejszenia ilości wykorzystywanej przez nich wody. Zużycie tego surowca w turystyce jest więc o wiele większe, niż mogłoby się nam na początku wydawać. I wszystko to ma znaczenie w obliczu suszy. Warto mieć zatem wiedzę na temat obecnej sytuacji i możliwych scenariuszy.

Scenariusze

Według portalu money.pl głównym skutkiem suszy będzie wzrost cen żywności. Wprawdzie wpływ tego żywiołu ma zostać częściowo złagodzony przez nadpodaż na rynku mięsa i mleka (wynikłą m.in. przez zamknięcie restauracji), ale w późniejszych miesiącach kluczowym czynnikiem wzrostu cen będą ograniczenia w produkcji rolnej. To nie wszystko. Obniżony poziom wody w rzekach oznacza możliwe przerwy w ...

Pozostałe 70% treści dostępne jest tylko dla Prenumeratorów

Co zyskasz, kupując prenumeratę?
  • 6 elektronicznych wydań,
  • nieograniczony – przez 365 dni – dostęp online do aktualnego i archiwalnych wydań czasopisma,
  • ... i wiele więcej!
Sprawdź szczegóły

Przypisy