Im bardziej zagłębiam się w gastronomię, im więcej poznaję kucharzy, a szczególnie wchodzących w ten zawód, to coraz bardziej chce mi się wykrzyczeć to, co leży na wątrobie. Nie raz pisałem, nie raz mówiłem, ale często to przysłowiowy groch bijący o ścianę. Nie wiem dlaczego młodzi myślą przede wszystkim o sławie, o celebryctwie i mają parcie na szkoło. Uwierzcie kochani, mistrzowie garnka, do wszystkiego dochodzi się gotowaniem, poparzonymi rękami i pościnanymi na mandolinie opuszkami. Pokora to drugie imię zawodu kucharz. Ale, żeby mi nikt nic nie zarzucił, to sięgam po najnowsze wydanie "Biznes Restauracje & Catering", gdzie Ewa Karczewska rozmawia z Robertem Sową. Zatem niech on powie za mnie to, co leży mi na wątrobie. Nie będzie, że się wymądrzam.
Czytaj więcej